Polityka w Polsce… Oczyma wyobraźni od lat widzę to samo – kotłowanina, pranie mózgu, chaos, destabilizacja itp. Bez komentarza, bo skoro tu żyjemy, wiemy jak nam się żyje. Inna sprawa, że mimo władz, człowiek jakoś tak ma poczucie, że i tak ze wszystkim zostaje sam i musi sobie poradzić. Pół biedy jeśli jakoś daje radę. Gorzej, gdy częściej niż rzadziej przekonuje się, że głową muru nie przebije, wdeptywany w ziemię ma się ogólnie rzecz biorąc dostosować.
I w tym miejscu z wyżyn politycznych naszego kraju szybki skok do codzienności. Do życia społeczno-zawodowego, które niczym po łańcuszku, jawi mi się jako mniej więcej kopia zachowań naszych polityków. Ciarki przechodzą, gdy myślę sobie, że niektórzy z nich wyznaczają jakieś standardy zachowań. Innymi słowy, gdzie nie spojrzeć, kogo nie zapytać, słyszę z wielu stron to samo – co się porobiło z ludźmi???
Czyżbyśmy byli trochę jak wielka rodzina, której przewodzą rodzice awanturnicy, intryganci, obłudnicy itp.? Czy może być tak, że zanikający brak porozumienia, zaufania, chaos w relacjach i jakaś dziwna tendencja do pojedynków „na noże”, jest efektem atmosfery politycznej? Gdy czasami bujam w obłokach i wyobrażam sobie nasz rząd, który przynajmniej kreuje względne poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, spełnia nie zaściankowe, lecz europejsko-światowe standardy, zastanawiam się, jak żyłoby się tu… na dole… Czy za mojego życia tego doświadczę?
Mam nadzieję ocalić odrobinkę wiary, że jakość polityczna będzie ewoluować w dobrym kierunku. Od lat wyczekuję na autorytety, które swoją prawdziwą mądrością przebiją tłum „podróbek” politycznych. Gdzieś tacy ludzie są, zakrzyczani i zadeptani przez swoich partyjnych kolegów, którzy rywalizację za wszelką cenę, obierają jako cel nr 1. Raczej nie błyszczą w świetle reflektorów. Prawdziwa mądrość podąża innymi ścieżkami, nie angażuje się w zaciekłe i niekończące się nienawistne spory. Nie marnuje energii na wojny, tylko w skupieniu i przemyśleniu buduje. Kiedy znajdzie się „pięć minut” dla takich ludzi, żeby to oni nadawali ton?
Może wtedy nadeszłyby czasy, gdyby i na dole ludzie zaczęli czerpać wiedzę i inspiracje z politycznych wyżyn. A dialog społeczny w przełożeniu na życie codzienne nabrałby równowagi i udanych lub nie, ale choć normalnych i przyjaznych prób porozumienia się. Takie naiwne, lecz bez przesady… Realne i bardzo wyczekiwane…